Opowieść o anonimowych bohaterach bitwy pod Racławicami – nagrodzona praca [wyróżnienie]

Jakie były dalsze losy bohaterów bitwy pod Racławicami? Dzięki uczestnikom ogłoszonego w lutym 2023 konkursu literackiego poznaliśmy opowieści niektórych z nich. Poniżej prezentujemy nagrodzoną pracę w kategorii szkół podstawowych.

Wyróżnienie — Piotr Godzic
Szkoła Podstawowa im. Tadeusza Kościuszki w Racławicach


Roku Pańskiego 1794 czwartego dnia czwartego miesiąca wydarzyła się wielka bitwa, w której wojska polskie pokonały większą liczebnie armię rosyjską. Mimo niezbyt dobrego uposażenia zbrojnego Polacy wygrali. Swoją walecznością i bohaterstwem zaskoczyli Rosjan. Opowiem Wam jednak zgoła inną historię, która jest powiązana z osobą Agnieszki z Janowiczek.

Agnieszka była piękną dziewczyną zakochaną w Marcinie z Racławic, który co tydzień przyjeżdżał do niej konno w zaloty. Wysoka, blondwłosa, o modrych oczach i pięknym uśmiechu – rodzice nie dziwili się, że ich córka podobała się niejednemu mężowi we wsiach. Jednak ona wybrała Marcina – wysokiego bruneta o ciemnych oczach i filuternym uśmiechu. Pracowity, miły w usposobieniu spodobał się również Tadeuszowi i Danusi – rodzicom Agnieszki.

Marcin jeździł w zaloty do Agusi – jak zwykł mawiać do swej ukochanej, śpiewając jej pieśń „Małgorzatka” – ulubioną Agnieszki. Po trzech wiosnach zgodziła się i została jego żoną.

Nadchodziła jednak bitwa, o której starsi mówili, że „nad lasami zbierają się burzowe chmury”. Bali się wszyscy na wsiach, bowiem słyszeli o nadciągających żołnierzach rosyjskich. Marcin stwierdził, że dołączy do kosynierów i będzie bronił Ojczyzny. Agnieszka, mimo strachu o ukochanego, zgodziła się.

W lutym zebrało się chłopa co nie miara w Skalbmierzu, gdzie radzili, jak pokonają nadchodzące wojsko rosyjskie. Marcin z Racławic poznał Wojciecha z Zakrzowa, który tak polubił młodego chłopaka, że wziął go pod swoją opiekę. Razem radzili, myśleli i uposażali sprzęt do bitwy. Uzbroili się w kosy bojowe, kobiety uszyły wielki sztandar, na którym nićmi wyszyte były słowa: „Żywią i Bronią” wplecione nad czapką kosynierską i kosami – pobudzały krew powstańców i motywowały do ruszenia przeciw wrogom.

Bitwa zbliżała się wielkimi krokami, a Agnieszka coraz bardziej bała się o ukochanego. Marcin pomagał w roli swoim rodzicom i przyjeżdżał do żony, aby i ją odciążyć przy pracy, i jej rodziców. Kochała go nad życie. Jednak martwiła się nadchodzącym niebezpieczeństwem. Bała się o ukochanego. Co rano przygotowywała pajdę chleba, dzbanek mleka od Krasuli i żegnała czule co dzień.

Gdy nadszedł dzień bitwy, Agnieszka wyszła przed dom, gdzie przybył Wojciech z Zakrzowa z innymi kosynierami. Ich kosy błyszczały w porannym słońcu. Agnieszka podbiegła do Wojciecha, który ją przytulił mówiąc, że wrócą cali i zdrowi. Zalewając się łzami, odwróciła się w stronę domu, gdzie Marcin stanął w drzwiach. Przystojny, wysoki brunet w białej sukmanie i w czerwonej rogatywce wyglądał jak bohater nie z tego świata. Agnieszka, zalewając się łzami, rzuciła się w jego ramiona, żegnając go z czułością. On tylko szeptał słowa piosenki: „Wrócę do ciebie, moja Małgorzato”.

Czuła wielki smutek, ale i nadzieję, że ukochany niebawem wróci z kosynierami. Ucałowała go i poszła do domu po tobołek. Wręczyła go Marcinowi i kciukiem narysowała krzyż na czole, mówiąc: „Idź z Bogiem, Marcinie”. On zaś odpowiedział: „Bóg zapłać, Agnieszko”, całując ją i tuląc mocno do piersi.

Długo jeszcze, póki wielka grupa kosynierów nie zniknęła za dalekim pagórkiem, machała Agnieszka mężowi, płacząc rzewnie. Czekała na wiadomości kilka dni, chodząc po polu patrzyła, gdzie plony miały niebawem wzejść. Wspominała jak śpiewał jej pieśń:

„Za górami, za lasami
tańcowała Małgorzatka z huzarami.

Przyszedł ojciec, przyszła matka,
pójdź do domu, pójdź do domu, Małgorzatko.

Ja nie pójdę, idźcie sami,
wolę tańczyć, wolę tańczyć z huzarami”.

Tak bardzo ją lubiła i jak ją nazywał żartobliwie „Małgorzato”.

Pewnego dnia zobaczyła z rana, gdy karmiła gęsi, wielki kurz od strony Racławic. Serce jej się ścisnęło. Pomyślała, że to Marcin. Zawołała rodziców, którzy naprędce wyszli przed dom i niecierpliwie czekali na gości. Po pewnym czasie, który dla Agnieszki wydawał się wiekiem całym, ujrzeli kosyniera. Poznali, że to Wojciech z Zakrzowa. Gdy kurz opadł, on zeskoczył z konia i podszedł do Agnieszki. Uklęknął i pochylił głowę, którą zaczął posypywać ziemią. Agnieszce wydało się, że czas stanął w momencie kiedy Wojciech powiedział jej jedno zdanie: „Przepraszam Agnieszko, Marcin ubity w bitwie, przepraszam”.

Serce jej zamarło, łzy wezbrały, uklękła przed Wojciechem i gorzko zapłakała. Wojciech przytulił ją mocno mówiąc, że Marcin bohatersko poległ. Agnieszka jednak czuła wielki żal. Przecież jej obiecał, że wróci.

Wojciech opowiedział Agnieszce i jej rodzicom, że Marcin został postrzelony w momencie, kiedy chciał zgasić lont w armacie. Niestety, rana okazała się być śmiertelna. Wojciechowi się udało ugasić lont i dzięki temu kosynierzy pokonali rosyjskich żołnierzy. Jednak przypłacili to stratą swojego druha.

Agnieszka płacząc wyszła na pole, chciała zostać sama. Idąc do Krasuli, poczuła ogromny ból w brzuchu i zasłabła. Obudziła się w łóżku. Rodzice i Wojciech oraz kilku kosynierów stało naokoło niej. Matka jednocześnie płakała i uśmiechała się. Agnieszka pytająco patrzyła się na matkę, a ta jej powiedziała: „Dziś Bóg zabrał Ci męża, ale dał Ci dziecinę”. Słysząc to, rozpłakała się, bo czuła smutek, jak i radość.

Marcin zginął, bohatersko walcząc o nią, o Ojczyznę, ale dał jej coś wspaniałego – owoc ich miłości. Po dziewięciu miesiącach urodziła śliczną dziewczynkę o brunatnych włoskach i modrych oczach, nazwała ją Małgorzata. Co dzień chodziła z córką na grób Marcina i opowiadała jej o ojcu i wielkiej bitwie pod Racławicami.

Wojciech z Zakrzowa, którego już znacie z historii, za swój czyn dostał nazwisko Głowacki. Agnieszce oraz córeczce jej i Marcina dano wielką połać ziemi w Janowiczkach.

Piotr Godzic


Konkurs literacki – baner informacyjny

■ Aktualności i fotorelacje ➸

 

print