14 kwietnia tego roku swoje 99. urodziny obchodziłby Marek Oberländer (1922–1978). Z tej okazji kolejna odsłona wspomnień o artyście.
Figury, sylwetki i postacie, które tworzą najbardziej porażający okres w sztuce Oberländera, pokazujący jak zmagał się z wojenną traumą, można było jeszcze niedawno oglądać na wystawie „Marek Oberländer i Jan Lebenstein. Totemiczny znak figury ludzkiej” w Muzeum Narodowe we Wrocławiu.
Tym razem słów kilka o ostatnich pracach artysty, kiedy zgłębiał i próbował zrozumieć malarstwo, samego siebie i otaczający go świat, tworząc instynktowne studia pejzażowe czy impresje muzyczne.
W 1963 roku Oberländer wyjechał do Szwecji, a następnie do Francji. Będąc w Aix-de Provence, zanotował: „Po raz pierwszy zobaczyłem niebo”. Od tego czasu traktował sztukę jako źródło radości i poszukiwań. Malował bardzo dużo, aby w kilku – z kilkudziesięciu gwaszy i rysunków – osiągnąć prawdziwe mistrzostwo.
Na krótko przed śmiercią Marek Oberländer podarował do zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu najlepsze ze swoich „niceiskich” prac, które są niezwykle istotnym fragmentem twórczości artysty – człowieka, dla którego poszukiwanie „to ciągłe szamotanie się, bardzo uciążliwe, ale pasjonujące”.
Justyna Chojnacka, Dział Grafiki i Rysunku MNWr
#zoom_na_muzeum – zapraszamy również do lektury innych tekstów ➸